Jak cicho…
tylko czasem liście zaszeleszczą
i sosnowa gałązka nadepnięta trzaśnie.
Las patrzy w niebo – zbiera ostatki promieni,
wygrzewa stare kości, nim pod śniegiem zaśnie.
Lasów ci u nas dostatek, a bywa, że i grzybów w nich. Jak dziś. Wypad na niecałe dwie godziny, bo do lasu przecież mamy blisko, a ileż radości dla ciała i ducha. Pełen kosz podgrzybków dla podniebienia i te kolory, zapachy, ta kojąca cisza – dla serca.
I dokładnie tak jak w moim dawnym, licealnym wierszu – bezwietrznie i spokojnie. Nawet ze dwa promyki przedarły się zza chmur, by lasowi ogrzać stare kości, a nam pomóc w dostrzeżeniu brunatnych, aksamitnych kapelusików ukrytych w głębokim mchu.
Uwielbiam zbierać grzyby. Mam to w genach po tacie Bilinku, zresztą zawsze gdy jestem w lesie, myślę o nim. Był zapalonym wędkarzem i grzybiarzem. Do lasu zwykle jeździł sam. Po powrocie do domu zajmował się wstępną obróbką przywiezionych zbiorów. Widzę go, jak siedzi pod oknem przy kuchennym stole, w okularach na nosie, żeby nie przepuścić jakiejś kuchy, i specjalnym nożykiem czyści i segreguje grzyby.
Resztą zajmowała się mama, lecz tato też potrafił przyrządzić świetne danie. Na przykład zielonki – nasze ulubione grzyby – uduszone w takim czarno-granatowym, żeliwnym rondelku. Tyle lat już minęło, a ja wciąż to widzę, czuję te zapachy, smaki…
My z Jankiem też mamy swoje grzybiarskie rytuały. Po powrocie z lasu najpierw robimy sobie kawę. Potem Janek wyściela stół starymi gazetami i zasiadamy po obu stronach do czyszczenia i segregowania, Suszenie to działka Janka, pomaga też przy zakręcaniu słoików, resztą zajmuję się ja.
Dzisiejszy plon to pięć słoiczków i dwa sznurki do suszenia – gdy jest słonecznie i ciepło, grzyby schną na tarasie, a w takie dni jak dzisiejszy – na kaloryferach.
Kolacja też będzie grzybowa – podgrzybki z cebulką duszone na maśle. Mniam.
Pośliniłam klawiaturę. 🙂
Lubisz grzybki? Na kolację zjedliśmy tylko część, dziś będą naleśniki zapiekane z onymi. Wpadniesz? 🙂
Oszczędnie, po poznańsku. 😉
GOSPODARNIE! :-p
„Jak już ktoś jest trochę oszczędny, to zaraz powiedzą, że chytry” – Pelunia.
A kureczki u Was są? 😉 W naszych lasach wyjątkowa bryndza tego roku, dobrze, że latem z Kaszub nawieźliśmy 🙂
Zero kureczek. Latem też nie było, przynajmniej dla takich cienkich zbieraczy jak my, bo susza. Z kurkami tylko tyle mieliśmy do czynienia/jedzenia, co na Litwie, dzięki Eli. Więc Wam zazdroszczę tych Kaszub. 🙂