Każdej nocy śni mi się spływ kajakowy, choć od powrotu minęły już niemal dwa tygodnie. Po podróży i długiej nieobecności w domu zawsze tak mam. Do dziś pamiętam na przykład śnione wielobarwne ściany chorwackich zaułków.
Oczywiście spływ w moich snach nie jest, jak w realu, płynięciem czy rozbijaniem namiotów, ostatnio nawet, z powodu pewnego filmiku, miał akcent szkocki – ale ja wiem, że to wszystko są „reminiscencje politewskie”.
Siedzimy z Jankiem na tarasie. Wspominamy. Jak znów było fajnie, jak się udało! Kombinujemy. Co zrobić, żeby móc za rok znów pojechać? W naszym wieku (Jezu, jak to brzmi!) rok, mimo że przeleci migiem, to tak dużo. I niestety nie oznacza zwyżki. „Gdy się człowiek robi starszy, wszystko w nim po trochu parszy”… Choćby te nieszczęsne kolana. Może, o ile nie skonfliktują się nam terminy wypraw, pożyczymy namiot od Młodych (właśnie zrobili z nim 10 tys. km naokoło Europy). Ma wysoką sień, nie trzeba będzie się tak czołgać jak w naszym.
Żeby można kolejny raz napawać się i celebrować…
Mimowolnie odkładamy wiosła. Takie sformułowanie znalazło się w przewodniku kajakarskim po Obrze, do dziś mamy tę książczynę, z wczesnych lat 80. czy może nawet jeszcze starszą. W opisie jednego z odcinków trasy, szczególnie interesującego, takie mniej więcej zdanie: Mimowolnie odkładamy wiosła i podziwiamy (coś tam) na lewym/prawym/wysokim brzegu/skarpie (cytuję z pamięci).
Mimowolnie czy nie – kiedyś te wiosła trzeba będzie odłożyć na zawsze. Ale na razie wolę myśleć, że przed nami jeszcze choć raz: WIOSŁA W DŁOŃ!
14. 09. PS – Dorzucam jeszcze jedno zdjęcie z ostatniego spływu (fot. AAS), pięknie ilustrujące mimowolne odkładanie wioseł. 😉
Mimowolnie przeczytałam (choć mam coś zupełnie innego do roboty, aaa!!!). Jeśli już teraz pracujecie nad planami „LATO 2019”, hodujecie dobre chęci, to spływ będzie, nie ma innej opcji.
A w Twoim śnie należy ściślej połączyć Litwę ze Szkocją – spokój, cisza, dużo wody, może nie kajak, ale łódka na lochu. Kombinuj dalej. 😉 😀 ❤
Oj, kusisz. Uważaj, bo sen może się stać ciałem, gdy z powodu kolana łódkowanie będzie dla mnie łatwiejsze niż chodzenie. 😉 😀
” Mimowolnie odkładamy wiosła, by skupić się na przemijających obrazach, ulotnych chwilach, przejawach leśnego życia: owadów, ryb, ptaków, gryzoni buszujących na skraju wody”; Znalazłem to zdanie na blogu „Moja Warmia i moje Mazury”, a dobre dwie godziny spędziłem na wertowaniu przewodników. Mam wspomniany przez Ciebie przewodnik, „Obra i jej dopływy” autorstwa Wojciecha Z. Owsianowskiego. Wydano go w 1976, a ja stałem się posiadaczem w 1978. W opisie szlaku Obry oraz sześciu innych – nie ma tego zdania! Dasz wiarę? Ów cytat także kojarzę z Obrą. Zacząłem więc pilnie studiować inne dziełko – „Wielkopolskie i Lubuskie szlaki wodne, przewodnik dla kajakowców” z 1956. Piękny przewodnik. Także nic. Jak żyć? 😉
Lecz nie ma tego złego… etc. W przewodniku obrzańskim znalazłem samoprzylepną karteczkę (klej nadal trzymał) o treści: „Jarku! Z tych 30.800,- musi jeszcze zostać na przewiezienie sprzętu do Sławy. Szczegółowe rozliczenie zrobi T. i chyba coś Wam dopłaci. W. Patalas”. I wnet nostalgia na mnie spłynęła, i komórki szare pracowicie poczęły szukać kompatybilności z przeszłością. Karteczka dotyczyła turnusu, który prowadził Jan w 1995, a Jarek to Jarek B. z Wojcieszowa. Pozdrawiam kajakowo-wspomnieniowo…
No pacz Pan, co też za psikusy robi pamięć człowiekowi z półki suszu jesiennego! Jeszcze dziś rano dałabym sobie głowę i parę innych członków uciąć, że to dotyczyło Obry! Ale już sobie nie dam, bo wiem, że poszukiwałeś rzetelnie. Zaś to warmińsko-mazurskie blogowanie może przypadkiem użyło tego określenia, a może się podłączyło… Tylko to wciąż nie przybliża nas do odpowiedzi, SKĄD JEST TO ZDANIE. Masz jeszcze inne przewodniki, nie ustawaj w poszukiwaniach. 🙂
Dziękuję w imieniu Janka za fajne wspomnienie sprzed ponad dwudziestu lat. Ba! We własnym też, bo chyba to ten spływ, do którego byłam podłączona na tydzień (Międzyrzecz- Skwierzyna). Też już historia. 🙂 ❤
A może to było na „Drawie weteranów”, Alicja T. czytała przewodnik i z lubością „mimowolnie odkładała wiosło”, bo jej mąż Marek dzielnie wiosłował? Tak to tak jakoś pamiętam.
Oto przesłany mi w mailu komentarz Gienka K. Zobacz, jaki zbieg okoliczności! Szkoda, że sam nie napisał tutaj, ale mam nadzieję, że się nie pogniewa za przytoczenie:
Drawą spływ weteranów/ Znowu rzeka, kurwa, skręca
Jak tu zejść z tego drzewa, chyba na ostatnich ręcach.
(autor: słów i muzyki Dzidosław Sikora – mam to nagrane w oryginale na taśmie kasetowej, prawykonanie w zamku lubniewickim przy wielgim kominku)
Przeczytałem właśnie zapiski Domowej gospochy i zareagowałem. Tak było:
„mimowolnie odkładamy wiesła”. Z wrażenia! Ahoj przygodo! – ek
PS – Wacuszko, sam widzisz: chyba nie ma wyjścia – wertuj przewodnik Drawy!
Przewertowałem. Niet! Co prawda mam tylko przewodnik Marka Lityńskiego z 2000, petetekowski, być może w innych, starszych coś by się znalazło. Te z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych nie są suchymi jeno opisami, zawierają nutkę romantyczną. Oto fragment z dobrego przewodnika Kurana Józefa po jeziorach augustowskich i suwalskich: „Hańcza niesie nas sama. Z jej nurtem zataczamy półkola i pętle po wodzie coraz głębszej i cichszej. Upajamy się ciszą i pięknem roziskrzonej w słońcu diamentowej ścieżynki wodnej, biegnącej zygzakiem pod sklepieniem nadbrzeżnych drzew. I zdaje się nam, że słyszymy ciche szemranie Hańczy: Biegnę łąkami, biegnę lasem, i wiecznie trwa mój bieg. … kochaj mnie w coraz innej fali, bo każda, patrz, ucieka dalej…” Ładne, ale co z tego! Mimowolności jak nie było, tak nie ma. 🙂 Akcja trwa, mam sporo innych źródeł 😉
Widać, że sercem było pisane… Poezja nieomal.
No przecież Alicja chyba nie wymyśliła tej mimowolności! Dziękuję, że kontynuujesz akcję . 🙂 ❤
Koniec. Poddaję się. Przewertowałem wszystkie przewodniki kajakowe, które mam na długiej półce. Jak się teraz pozbyć paranoidalnej obsesji?
Ło matko, Ty bidoku! Aż mam wyrzut na sumieniu, że wpędziłam Cię w taki stan.
Się pozbędziesz w kajakowym agro, za co 3mam kciuki. Życzę Wam udanego wypoczynku!!!!! ❤
Za sprawą znowu Gienka K. wraca temat wioseł. Oto, co dziś mi napisał:
> „Drawa nie jest rzeką ciepłą, ni od razu nie głęboką, a niektórym się
> wydaje, że to jakieś Orinoko” (motywy z Hanowskiej).
> „Rusz się babo, do cholery, kajak skręca ciut mozolnie, znowu odpłynęło
> wiosło, odłożone mimowolnie” (nie kojarzę początku wersu).
>
> Piękne!
>
> To na razie tyle, dziś przesłuchałem se starą kasetę, jutro pojadę do
> miasta – dam do przegrania na płytę, potem skopiuję i Wam wyślę. Może
> dałoby się umieścić – piosenkę – w Twoich komentarzach?
Na co ja mu:
Dzięki za miłe wspominki. Pozwolisz, że je dopiszę do komentarzy pod moim wiosłowym wpisem na blogu.
Tylko niestety nie przybliża nas to do odpowiedzi, GDZIE do licha znajdują/znajdowały się oryginalne słowa o mimowolnym odkładaniu wioseł! W jakimś przewodniku – może Ty sobie przypomnisz?
W komentarzach mogę zamieścić tylko tekst piosenki. Jak to zrobić, by zamieścić jej wykonanie z płyty, ja nie wiem. Musiałaby zaistnieć jako filmik na Youtube czy tym podobnym, wtedy można by podać link do niej – tak myślę. Mało się na tym znam.
A W OGÓLE, KURZAWO, SAM TU WPISUJ KOMENTARZE, MÓJ BLOG CIĘ NIE POGRYZIE! A JA BĘDĘ MIAŁA MNIEJ ROBOTY. 🙂
PS – do wpisu dołożyłam jeszcze jedno zdjęcie, z wiosłami odłożonymi nie tylko mimowolnie, ale nawet celowo! 😀