DZIEWCZYNA Z TAMTYCH LAT

Stanisławę Celińską znam od czasu, gdy jako licealistka zobaczyłam ją w filmie Wajdy „Krajobraz po bitwie” – młodą, piegowatą, śliczną. Pamiętam też jej – jeszcze wcześniejszą – zaśpiewaną na festiwalu w Opolu piosenkę „Ptakom podobni”. Do dziś słyszę słowa: „I aby dzieci spokojnie rosły, patrzymy w niebo, czy nie ma chmur”. Artystka zresztą przypomniała fragment tej piosenki w Opolu ‚2019, gdzie otrzymała Platynową Płytę za „Malinową”.
I oto, wprost z Opola (no, może tylko z przystankiem w Poznaniu, skąd są jej muzycy), trafiła do Lubniewic, gdzie wczoraj zaśpiewała piosenki z „Malinowej”.
Koncert był jednym z najlepszych, jakie widziałam na lubniewickiej scenie. Teksty do większości utworów Celińska napisała sama. Piękne i mądre. I choć czasem zgrzytnął mi mniej poetycki wers, te piosenki, napisane z serca, zawierają przekaz bezbłędnie trafiający do serc publiczności. Prosty i oczywisty, a jednak tak wielu go gubi… Najważniejsza w życiu jest miłość. Najprzykrzejsza samotność. Mimo przemijania, problemów, chorób, życie jest cudem. Grunt, by umieć wybaczać. Innym – i sobie. Zachować w sobie dziecko. I nawet po najgorszych zakrętach (a one są dobrze znane Stanisławie Celińskiej z jej własnych nieprostych doświadczeń) umieć powiedzieć: „Dziś jest pierwszy dzień reszty mojego życia” – i cieszyć się każdym okruchem z tej „reszty”.
Towarzyszący artystce zespół Macieja Muraszki (odmieniam, bo gigla mnie nieodmienianie tego nazwiska), kompozytora piosenek Celińskiej, to aż ośmiu muzyków! W dodatku kilku z ich – multiinstrumentalistów. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek aż tylu instrumentalistów towarzyszących soliście podczas koncertu wystąpiło w naszym GOK-u. Ledwo mieścili się na małej scenie. Lecz to był profesjonalizm najwyższej klasy. Nawet znalazło się miejsce na stoliczek z nocną lampką dla pieśniarki, ba, nawet ciut miejsca, by mogła zatańczyć!
Mnie najbardziej zachwyciły tony wiolonczeli (Tomasz Lisiecki) i akordeonu („tata” Janusz Muraszko) – ale to moje subiektywne wskazanie, bo wszyscy muzycy byli rewelacyjni. A z jaką radością grali! To było widać, słychać i czuć (wszyscy, jak informowała Stanisława Celińska, są z Poznania, a „Warszawa, choć moje miasto, to grajdołek”).
Piosenki Stanisława Celińska zapowiadała sama, poprzedzając każde wykonanie nawiązaniem do tekstu, anegdotą, nie szczędząc też lubniewiczanom miłych słów o urodzie naszego miasteczka i… „Sztuce kochania” Wisłockiej (ach, festiwalu, dlaczegoś przepadł?!!!).
Publiczność w skupieniu, nieomal tonąc we wzruszeniu, słuchała lirycznych ballad, każdy utwór nagradzając rzęsistymi oklaskami, a także, poderwana przez wykonawczynię z krzeseł („bo niezdrowe jest zbyt długie siedzenie”), falowała, śpiewając wraz z nią: „Gdzie jesteś, dziewczyno z tamtych lat. Wciąż wisi na ścianie twoje zdjęcie”…
Finał oczywiście był z brawami na stojąco, a na bis aż dwie piosenki. Ta ostatnia z najpiękniejszą refleksją – „Cudem jest świat”:
Oczami dziecka patrzę na świat
Nieważne ile teraz mam lat
Zachowam w sobie wśród życia burz
To małe dziecko co chłonie cud
Bo cudem jest świat z milionem barw ciemnych i jasnych
Cudem jest dzień, każdy człowiek, jego gest, cudem jest
Bo cudem jest świat z milionem barw ciemnych i jasnych
Cudem jest dzień, każdy człowiek cudem jest.

 

/17 czerwca 2019/

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.