I’m buying a ticket for places unknown
It’s only a one-way: I’m not coming home (Procol Harum, „A Rum Tale”).
W miejsca nieznane odeszli i już nie wrócą do domu Wielcy ze świata muzyki, filmu, polityki. Jak co roku. W mijającym, 2022, który przecież jeszcze się nie skończył, to m.in. Barbara Krafftówna, Franciszek Pieczka, Jerzy Urban, Michaił Gorbaczow, królowa Elżbieta II, Zbigniew Namysłowski, Daniel Passent, Jerzy Trela, Sidney Poitier…
I artysta, którego w młodości byłam wielką fanką – Gary Brooker, pianista, kompozytor i wokalista grupy Procol Harum. Urodził się 29 maja 1945 r., zmarł 19 lutego br. Wspominałam już tu o nim w niecodzienniku, gdy np. pisałam o płytach mojego życia. Bez wątpienia tą ulubioną nr 1 był album „Welcome to the Grand Hotel”.
Widziałam go po raz pierwszy na żywo (choć tylko w telewizji), gdy wystąpił na festiwalu w Sopocie. Znacznie wcześniej, bo od końca lat 60., byłam fanką jego głosu – a dopiero wiele lat po tym, jak się w tym głosie zakochałam, zobaczyłam na zdjęciach w internecie, jak ten artysta wyglądał w czasach gdy miałam naście lat (niezłe ciacho z niego było).
W r. 1977 rozstał się z zespołem Procol Harum i rozpoczął karierę solową. Ja już wtedy byłam zakochana w człowieku „z realu”, w Janku, moim chłopaku, i – UWAGA!!! – od 19 lutego tegoż 77 r. moim mężu.
Ta data będzie więc dla mnie od teraz dniem podwójnego święta – rocznicy naszego ślubu i rocznicy śmierci G. Brookera.
Kupił bilet w miejsca nieznane, bilet w jedną stronę, i już nie wróci do domu…
Jak kiedyś my wszyscy.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.