A WIĘC TO BYŁO TAK…

Od dziecka miałam łatwość rymowania. Odziedziczyłam ją po Peluni – mojej mamie.
Klepałam te rymowanki, z łatwością wpadały mi do głowy, ale nie zapisywałam ich i wylatywały mi z głowy tak szybko, jak przychodziły.
W siódmej klasie rymnęło mi się na cztery zwrotki o jednej z koleżanek. Na lekcji i pisemnie. Żeby było ciekawiej – to była lekcja tzw. prac ręcznych i akurat uczono nas szycia. W tej dziedzinie absolutnie nie posiadam drygu i zgrabniej niż sukienka wyszedł mi wierszyk. Tekst przechwyciła nauczycielka i zamiast docenić mój talent, zagroziła, że nie ujdzie mi na sucho pisanie banialuk i ona wypowie się na radzie pedagogicznej w sprawie mojej oceny ze sprawowania.
Jednakowoż nie podcięła mi skrzydeł. W ósmej klasie, a potem zwłaszcza w liceum, zaczęłam pisać „poważne” wiersze. Kiedyś o tym napiszę więcej.
Na studiach tylko z początku coś tam modziłam, a potem przestałam zajmować się wierszami, bo życie było o wiele bardziej zajmujące.
Do rymowania wróciłam po wielu latach, gdy przeczytałam „Rymowanki dla dużych dzieci” Wisławy Szymborskiej. Wzorem poetki zaczęłam wymyślać limeryki, moskaliki, odwódki, lepieje. Absolutnie nie jestem w tym oryginalna. W necie stron z limerykami jest sporo, a i inne media ogłaszają limerykowe zabawy czy konkursy.
Kiedyś w trójce ogłoszono casting do przedstawienia, w którym mieli wziąć udział trójkowi redaktorzy, a słuchacz – zwycięzca konkursu na wierszyk miał otrzymać rolę niemą. Nawet nie halabardnika, który wejdzie i powie „Król zajechał”, tylko bez słów przejść się po scenie!
Wysłałam do trójki limeryk pt. „Niema rola”:
Ja jestem z Lubniewic Hania,
trójki słucham od zarania,
ale niemą rolę,
wybaczcie, chromolę,
nie będę po scenie milczkiem ganiać.
Wiersz niestety nie znalazł uznania w oczach jurorów i nie dano mi szansy scenicznego debiutu. 😉
Ale w rymowanki bawię się nadal. Część z nich nawet od czasu do czasu zapisywałam w plikach. Teraz wreszcie dojrzałam do tego, by pozamieszczać na blogu trochę tej mojej „twórczości”. Używam cudzysłowu, bo nigdy nie ośmieliłabym się nazwać swoich wierszy poezją. Ani tych licealnych, ani tym bardziej obecnych rymowanek.
To tylko zabawa. Nawet pożyteczna – było nie było, jest to rozciąganie mózgu.  🙂

8 paźdz. 2014.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.