Z okazji dzisiejszego Dnia Radia – a ono jest moim ulubionym towarzyszem „medialnym” (i tak jak inni, „ledwie oczy odpluszczywszy” włączają telewizor, tak ja włączam radioodbiornik) – no więc z okazji tego radiowego święta – pozwalam sobie na garść wspominków…
Z początku był to „Pionier”, stojący na półce w kuchni. Ciemnobrązowa, prawie czarna skrzyneczka z głośnikiem po lewej stronie, po prawej miała dwa pokrętła, nad nimi zaś znajdowała się podświetlana na seledynowo skala, po której strzałka przesuwała się koliście.
„Pionier” odszedł do lamusa, gdy tato kupił duże radio – „Aidę” z adapterem. Tak się wtedy mówiło – nie gramofon, a adapter. Jakiż cudny, duży, nowoczesny odbiornik! Istny mebel w mieszkaniu. („Pelunia”)
Gdy byłam w ósmej klasie, poznałam chłopaka, który szpanował posiadaniem radia tranzystorowego. Obnosił się z nim po mieście – z takim grzmotem! Radio posiadało naprawdę spore gabaryty i w dodatku antenę (zdjęcie poniższe niezupełnie to oddaje, ale już nie chciało mi się szukać w googlach czegoś bardziej przypominającego tamten oryginał).
Pisałam wówczas w swoim pamiętniku: „Połknęłam haczyk. Nie od chłopaka, tylko od radia! Pięknie grało”.
Pamiętam, że Tom Jones (tak wówczas wyglądał)
wyśpiewywał z tego radia „Delilah”: https://www.youtube.com/watch?v=8a_T3U1rg2I
To jednak był obciach, spacerować po mieście z tranzystorem, więc dość szybko tych spacerów z jego właścicielem zaprzestałam.
Mojej ukochanej Trójki słuchałam najpierw w radiu „Aida”, ale z kiepskim odbiorem, bo bez UKF-u; słuchać mogłam jedynie na falach średnich. Więc na studiach, gdy w akademiku nie transmitowali tej stacji non stop, a ja chciałam non stop jej słuchać – kupiłam sobie radio „Unitra” (tzn. jakąś tam ono miało nazwę, nie pamiętam jej już, a producentem były zakłady „Unitra”). Naciągałam ja się z tym odbiornikiem! W tygodniu grał mojemu pokojowi w akademiku, a dopóki w moim rodzinnym domu nie znalazło się radio z UKF-em (ale jakie? tego już na pewno sobie nie przypomnę), zabierałam moją skrzyneczkę z sobą, gdy jechałam na weekend do Gubina; tak mi było szkoda rozstawać się z Trójką…
O mojej miłości do Trójki pisałam m.in. tu: https://kobietadomowa.wordpress.com/2016/03/21/uratujemy-trojke/
Piszę ten tekst, a Trójka mi gra. Radioodbiorników w naszym domu już nie zliczę, tyle ich było. Stojący na półce w kuchni odbiornik „Sony” też ma już swoje lata, ale wciąż sprawuje się dzielnie.
Życzę Radiu w dniu jego święta, by cieszyło swoich słuchaczy tak jak mnie, teraz i zawsze, i na wieki wieków! 😀
Za zdrowie Radia łyknę coś wieczorem przykominkowo, zakąszając śledziem (mój najnowszy hit: śledzie w sosie cebulowo-marchewkowo-pomidorowo-żurawinowym). Wszak dzisiaj końcowokarnawałowy „śledzik”. 🙂
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.