OPRÓCZ TYCH CECH ANTYGONĘ CECHOWAŁY JESZCZE INNE CECHY

„Antygona” Sofoklesa była kiedyś lekturą obowiązkową w pierwszej klasie liceum. W późniejszych latach przesunięto ją do gimnazjum, a jak jest dziś, w nowym programie MEN, nie wiem.
W „moich czasach”, po omówieniu „Antygony” na lekcjach pani profesor D. jako zadanie domowe poleciła nam napisać charakterystykę głównej bohaterki. Kiedy omawiała nasze prace, z zeszytu jednej z koleżanek jako przykład złego stylu przeczytała zdanie brzmiące dokładnie tak jak to w nagłówku: „Oprócz tych cech Antygonę cechowały jeszcze inne cechy”. Rzeczywiście niezła „perełka”, żeby nie rzec: humor zeszytów.
Co jeszcze wyniosłam z tamtych lekcji? To, o czym zawsze się mówi, analizując tragedię heroicznej bohaterki: że poniosła klęskę fizyczną, ale odniosła zwycięstwo moralne. I że jakąkolwiek podejmując decyzję, zawsze musiała wybierać między złem a złem, bo na tym polega tragizm bohaterów antycznych, nad którymi w dodatku ciąży klątwa przeznaczenia.

Być może tylko wierzyłam pani D. na słowo, że tragedie Sofoklesa są ponadczasowe. Jednak że ta ponadczasowość nie jest tylko gołosłowiem, przekonałam się, gdy w latach 80. Kora z Maanamem śpiewała: „Bój się teraz ty, Kreonie, nie zaśniesz przeze mnie” i od razu wiadomo było, do kogo kierowana jest ta apostrofa. A gdy już Kreon „wszystko stracił, a lud się odwrócił” i doczekaliśmy nowych czasów, moim uczniom gimnazjalnym zadawałam do napisania charakterystykę porównawczą Antygony i Kreona. Ich prace może nie splamiły się „cechami oprócz innych cech cechującymi bohaterów”, lecz też były najczęściej odklepaniem tego, o czym mówiłam im na lekcjach. Jakże jednak mogło być inaczej, skoro tekst tych utworów, przez Sofoklesa stworzonych jako jasne i powszechnie zrozumiałe, w przekładzie na język polski nawet dla mojego pokolenia brzmiał trudno i zawile, a cóż dopiero dla współczesnej młodzieży? Owszem, niejeden przekładowca mierzył się z dziełami Sofoklesa, lecz ten obowiązujący (do dziś?) w szkołach przekład Kazimierza Morawskiego, zacny, ale „ortodoksyjny lingwistycznie” i zbyt nacechowany patosem, powstał ponad sto lat temu! (w roku 1916), opracowania Stefana Srebrnego też są niewiele młodsze. Pomijając już fakt, że tragedie antyczne – i w ogóle wszystkie utwory dramatyczne – powinno się oglądać w teatrze, a nie je czytać…

Nowe przekłady arcydzieł Sofoklesa mają szansę to zmienić i zabrzmieć w uchu czytelnika tak, jakby zostały napisane dzisiaj. Tak na przykład w uwspółcześnionej wersji Antoniego Libery przedstawia się fragment „Edypa” :

EDYP
Słuchając cię, zamarłem w pewnej chwili
I odtąd już nie mogę się otrząsnąć.
JOKASTA
Co cię tak poruszyło? O co chodzi?
EDYP
Czy się nie przesłyszałem? Powiedziałaś,
Że Lajos zginął u zbiegu trzech dróg.
JOKASTA
Tak. – Tak mówiono i dalej tak mówią.
EDYP
A gdzie dokładnie to się wydarzyło?
JOKASTA
W Fokidzie, na rozstaju, skąd odchodzi
Droga na Delfy, a druga na Daulię.
EDYP
Jak dawno temu?
JOKASTA
Wieść przybyła do nas
Na krótko przed tym,
Gdy się tu zjawiłeś
I z woli ludu zasiadłeś na tronie.
EDYP
Zeusie! Boże! Co chcesz ze mną zrobić?
JOKASTA
Edypie! Mężu! Co się z tobą dzieje?
EDYP
Nie pytaj jeszcze. – Jak Lajos wyglądał?
Młodo czy staro jak na swoje lata?
JOKASTA
Był już siwawy, choć włosy miał ciemne.
Z budowy jakoś podobny do ciebie.

Prawda, że dobrze i zrozumiale to brzmi? Wręcz z przyjemnością się czyta. Poza tym od dawna wiadomo, jak bardzo przyswojenie czytelnikowi obcojęzycznego tekstu zależy od poziomu przekładu. Zresztą działa to w obie strony, bo i z polskiego na inny język – przykładem uwspółcześnienia  może być nowa wersja Mickiewiczowskich „Stepów Akermańskich” w języku ukraińskim, do czego przysłużył się zespół rockowy Haydamaki.

Antoni Libera, zapytany na początku audycji o potrzebę nowego przekładu, posłużył się anegdotą, jak to Anglicy zazdroszczą innym narodom, w których wciąż mogą się pojawiać nowe wersje dramatów Szekspira. A oni mają tylko te jedne jedyne, oryginały z XVI wieku, coraz bardziej odległe od współczesnego języka…

Bardzo jestem ciekawa nowej wersji „Antygony”. Tymczasem korzystam z okazji, by przytoczyć jej początkowy fragment, którego trzy pierwsze wersy (przekład oczywiście K. Morawskiego) do dziś znam na pamięć:

O ukochana siostro ma, Ismeno,
Czy ty nie widzisz, że z klęsk Edypowych
Żadnej za życia los nam nie oszczędza?
Bo nie ma cierpień i nie ma ohydy,
Nie ma niesławy i hańby, które by
Nas pośród nieszczęść pasma nie dotknęły.
Cóż bo za rozkaz znów obwieścił miastu
Ten, który teraz władzę w ręku dzierży?
Czyś zasłyszała? Czy uszło twej wiedzy,
Że znów wrogowie godzą w naszych miłych?

Nie wiem, czemu ten właśnie fragment tak mi się podobał. Może dlatego, że nigdy nie miałam siostry? A może dlatego, że taki dobry do wygłoszenia, tak pięknie brzmiał (i brzmi) w moich recytatorskich uszach? Regularny 11-zgłoskowiec ze średniówką po piątej sylabie, a jednak dzięki przerzutniom bynajmniej nie monotonny. Już z całą mocą zapowiada nieunikniony dramat.

Ciekawe, jak to brzmi w przekładzie Antoniego Libery.

/19 grudnia 2018/

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.