JAK MI SIĘ NIE CHCE…


Kwiecień był zimny, maj obdarzył kilkoma ciepłymi dniami i znowu nie rozpieszcza, co gorsza końcówka miesiąca (nad morzem, wybieramy się do Pustkowa naszego ukochanego) też nas schłodzi niskimi temperaturami (prognozo, może jednak się nie sprawdzisz?).
Na starość w ludziach krew słabiej krąży i optymizmu coraz mniej. Mądrzę się w dobrych radach dla Gienka K., ale sama z byle powodu widzę czarno.
Wygląda na to, że dociągnęłam do dziesiątej rocznicy blogowania i coraz mniejszy widzę sens dalszego pisania. Raz, że głupio tak pisać dla siebie samej. Ludzie tu zaglądają, jak pokazuje licznik ( 140 990 wejść), lecz odzewu niet. Dwa, że kiedyś na fejsbuku udostępniałam moje blogowe wpisy, a teraz najłatwiej mi wpisy fejsbukowe zalinkować tu.

Dla porządku – raport:
1. Bardzo udane spotkanie autorskie w Sulęcinie. Szefowa tamtejszej biblioteki p. Natalia przesympatyczna, energetyczna, kochająca swoją pracę i – nadająca na podobnej do mojej fali.
2. Wizyta w Lubrzy, tym razem na spotkaniu autorskim Zofii Mąkosy. Ponieważ z Zosią mamy kontakt prywatny, tym milej było mi (i jej) się zobaczyć. A Małgosia, szefowa kultury w Lubrzy – ta to dopiero wulkan energii. No i aktywne Panie lubrzańskie, a także zielarski pomysł Ani W. i cudowne herbatki… Fantastyczne spotkanie.
Parę zdjęć:
/Sulęcin/
/Lubrza/

Pewnie coś by się jeszcze znalazło z dobrych spraw, ale nie chce mi się już grzebać w pamięci.

A, mam coś. Niestety smutek. Nie mogliśmy pojechać na spotkanie przedspływowe. Na pospływowym we wrześniu też się pewnie nie uda ani o dzień zahaczyć z towarzystwem, bo ustalono termin stuprocentowo pokrywający się z terminem naszego Pustkowa nr 2. Czyżby i tu miał nastąpić schyłek i zmierzch?

A najgorsze, że nie chce mi się pisać. Powieść z trudem posuwam o jedno-dwa zdania dziennie, a i to nie każdego dnia.
Co rano wstaję z postanowieniem, ile to ja napiszę, a potem – nie chce mi się.
Co rano wstaję z postanowieniem, ile to zrobię w ogrodzie, a potem… 😦
I tak płyną mi dni, bez radości (czasem są, szybko mijają), bez chęci pisarskich (czasem są i jak wyżej). Nawet bzy majowe (pierwsza fotka) jakoś mniej cieszą.

Nie ma co się oszukiwać. To się nazywa STAROŚĆ. 😦

Dwoje starszych państwa okutanych w kurtki (ja także w koc) siedzi na tarasie i czeka na lepszą pogodę. Zdjęcie jest z końca kwietnia, zaraz po nabyciu nowych foteli tarasowych, ale dziś mamy już ostatnią dekadę maja i nadal czekamy – na jakiegoś godota czy co? 😦

4 komentarze do “JAK MI SIĘ NIE CHCE…

  1. Nie można dopuścić do tego, aby nasze etapy życia były wyznaczane zakupami (np.: „Zdjęcie jest z końca kwietnia, zaraz po nabyciu nowych foteli tarasowych”). Od 2-3 lat oglądam na YT m.in. filmiki o szlifowaniu kamieni szlachetnych. Gdy kilka miesięcy temu ściągnąłem wreszcie niezbędne narzędzia zacząłem się uczyć nowego zawodu. Mam 73 lata, ale marzeń zrealizowanych chyba bym nie zliczył. Nie są to tylko marzenia materialne, ale głównie umiejętnościowe. Wczoraj sprzedałem pierwszy oszlifowany własnoręcznie ametyst, i satysfakcja duża, bo moja oferta została wybrana z wielu innych. Nie wiem, czy próbowałaś zaraz po obudzeniu się hasłowo zapisywać swoje pomysły do książki? Jeżeli nie, to spróbuj.

    • Nie bardzo rozumiem przekaz dotyczący zakupów wyznaczających etapy naszego życia (jesteśmy raczej z tych mocno skromnych w zakupach), natomiast gratuluję Ci realizowania marzeń. A już szlifowanie kamieni szlachetnych – poezja! 🙂 Ta czynność wydaje mi się wyjątkowo szlachetna.
      Jakieś hasła-pomysły do książki czasem zapisuję, lecz z rzadka. Dziękuję za podpowiedź, postaram się być bardziej systematyczna.

      • Często się zastanawiam, jak byśmy rejestrowali upływ czasu, gdyby nie było Internetu, elektroniki, czy chociażby zwykłego kalendarza ze zdzieranymi kartkami? I wydaje mi się, że by to były różne mniej lub brdziej ważne wydarzenia, takie jak w Twoim przypadku „nabycie foteli tarasowych”, a u mnie „montaż klimatyzacji”. Teraz jest to premierowe oszlifowanie ametystu, i nieco wcześniej wybicie stawu nadgarstka. Jeżeli w czymś uraziłem swoimi nieogarniętymi myślami to z góry przepraszam, zasugerowałem się tytułem i treścią postu. N.b. to jeszcze nie jest starość … 🙂

      • Dziękuję. Zmieniam na „dwoje starszych państwa”. 😉
        Kalendarz ze zdzieranymi kartkami, na którym zapisuję z góry na cały rok, a potem na bieżąco mnóstwo przypominajek, to wciąż moje ulubione narzędzie, choć tak staroświeckie.
        Też mam tendencję do „nieogarniętych myśli”, więc pozdrawiam serdecznie. 🙂

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.