NA ADRENALINIE

Niedawno (po powrocie z Poznania) napisałam:
Byłam na takiej adrenalinie, że zmogłam to wszystko bardzo dzielnie! 😀
I do domu wróciłam szczęśliwa, bo cudne rzeczy się teraz dzieją w moim życiu…
I nadal jestem w pędzie, w ostatnich dniach majac nowe powody do radości:

1. Dostałam od Włodka Naumczyka zapis rozmowy, którą nagrano po spotkaniu w Mieścisku. Pochwalę się, że syn mnie dziś posłuchał i bardzo pochwalił.
Oto link:

2. Przedwczoraj byłam w Gorzowie na wierszobraniu, o tym już pisałam, teraz – fotoreportażyk (zdjęcia – biblioteka gorzowska):
Klimatyczne wnętrza willi Lehmanna
I, II i III miejsce. 🙂

3. Wczoraj pojechaliśmy do Zbąszynia (pierwszy raz byłam w tym mieście), gdzie w muzeum odbyło się bardzo udane spotkanie Gienka Kurzawy z licznie przybyłą (i ciekawie zabierającą głos) publicznością. Promowano najnowszy numer „Szkiców Nadobrzańskich”, książkę Gienka „Rynek 11”, a przy okazji książkę jego córki Oli „Sen”
Na pierwszym planie posąg koźlarza (Zbąszyń należy do Regionu Kozła), w tle muzeum.
Kamienica, w której mieszkał Gienek, bohaterka „Rynku 11”.
Na i po spotkaniu.

4. A pojutrze jedziemy do Gubina… Poniżej zapowiedź, a jak było, napiszę po powrocie. 🙂

Na emeryturze rozpoczęłam pisarski etap swego życia i byłabym nieszczera, udając, że mnie to nie cieszy. Ależ bardzo! Mam teraz swoje pięć minut, jakże mogłabym się z tego powodu smucić?
Tyle że adrenalina, która mnie napędza, ma też swoją cenę. Pozwala biec, lecz gdy opada, tym bardziej zwielokrotniają się minusy.
Na przykład: poczucie ciągłego niewyrobienia; coraz słabiej mi się udaje łączenie obowiązków kobiety domowej (obiadki, sprzątanie – choć to drugie i tak po łebkach) z obowiązkami pisarki: promowania się, bywania, wyjazdów. Gdybym tak miała czterdziestkę, pięćdziesiątkę najwyżej – to oho ho! Niestety mam grubo więcej – a sił mniej.
Na przykład: niezdrowy tryb życia. Bo z tym pędem o lepsze walczy starcza gnuśność. Za dużo siedzenia przy komputerze. Psucia oczu i tycia. Za mało (prawie wcale!) przebywania na świeżym powietrzu, spacerów, aktywności fizycznej… Nawet do pobliskiego Dino jeździmy autem. A mata do ćwiczeń i rowerek stacjonarny usychają z tęsknoty, kiedy znowu zrobię z nich użytek. Że już o rabatkach ogrodowych nie wspomnę.
Na przykład: problemy ze spaniem. Zawsze je miałam, ale na emeryturze wreszcie powinny dać mi spokój. Rzecz w tym, że luzu mało. Wydawało mi się, że z wiekiem do wszystkiego mam dystans, tymczasem chyba bardziej pragnę go mieć, niż posiadam w zasobach. Jak byłam emocjonalna, tak jestem i te emocje, choć naprawdę są teraz fantastyczne, z jednej strony mnie napędzają, z drugiej – boję się, że mi kiedyś zrobią krzywdę.
Na przykład: brakuje mi czasu na pisanie, a chciałabym wreszcie dopracować moją powieść „lubniewicką” i zacząć nową, która mi się kluje. Gdy jej nie wypuszczę ze skorupki, stracę wszystkie pomysły!
Na przykład: brakuje mi czasu na czytanie…

Tylko czy naprawdę chciałabym jedynie leżeć na szezlongu z książką w ręku lub przed telewizorem?
Chyba grzeszę, narzekając.  😦

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.